To niespodziewane spotkanie z Julką całkowicie mnie rozstroiło. Czułem, że teraz wstarczy jeden pojednawczy telefon żeby wszystko wróciło do stanu sprzed smsa. Byłem tego bardziej niż pewien. Była zakochana. Nadal nie umiała o mnie zapomnieć. Tylko po co robiła ten cały cyrk? Po co mną manipulowała? Chyba się trochę przeliczyła.
Przeprowadzka trwała chwile. Przewiozłem trochę ubrań, książki, płyty, sprzęt grający. Meble pracowicie skręciliśmy z Ryśkiem dzień wcześniej. Montując łóżko zapytałem przyjaciela co się działo dalej. Kiedy podszedłem od nich na tych bulwarach. Rysiek spojrzał na mnie spode łba i powiedział, że Julka jest załamana. Obawia się, że nigdy do niej nie wrócę, ale równocześnie boi się zadzwonić, bo nie zniosłaby gdybym dał jej kosza. Głupio jej, że kierowana emocjami zerwała ze mną w taki sposób i generalnie żałuje tej decyzji. Boi się, że już kogoś mam i nigdy nie będziemy już razem. -Stary, ty to masz szczęście, taka dziewczyna… zakończył swój wywód Rysiek. Zapytałem czemu wtedy wspomniał o tym, że idę na spotkanie z kolegami ze szkoły? Dlaczego tak bardzo chciał ją chronić przed zranieniem. Przecież to ona podjęła te decyzję… Ryszard się zmieszał. Powiedział, że mu jej żal, bo jest jedną z wielu moich panienek. Kolejna zaliczoną, odhaczoną i odłożona na półkę. Szkoda mu jej było.
Zacząłem się zastanawiać czemu mój przyjaciel aż tak ostro mnie ocenia. To prawda, trochę tych dziewczyn było, ale co w tym złego? Przecież to normalne, że żeby znaleźć, trzeba szukać. Może mi trochę zazdrościł, a może podobała mu się Julia? Jego stwierdzenie pozostawiłem bez odpowiedzi mimo, że wyraźnie czekał na jakieś podsumowanie.
U babci mieszkało się świetnie. Dostałem klucze i nieograniczoną swobodę. Mogłem wychodzić i przychodzić kiedy chciałem. Zero kontroli, zero pytań, pełny luz. Mama trochę szalała. Usiłowała wprowadzić jakiś reżim, wymusić na swojej matce ustanowienie jakiś zasad, których musiałbym przestrzegać. Babcia stanęła okoniem i, jak zwykle, zrobiła po swojemu. Jej dom -jej zasady! Koniec i kropka.
Tymczasem Magda coraz bardziej angażowała się w spotkania z tamtym gościem. Już nie siadała obok mnie na wykładach. Wybierała jego towarzystwo. Była uśmiechnięta, ożywiona i jakby bardziej zadbana. Zaczęła się malować? Zastanawiałem się co ich łączy, ale nie miałem odwagi zapytać. Po zajęciach zaproponowałem spacer. Zgodziła się z radością. Poszliśmy przed siebie. Rozmawiało się wesoło. śmialiśmy się, wygłupialiśmy -niczym dwójka beztroskich dzieciaków. Opowiedziałem jej o babci, nowym mieszkaniu, a ona stwierdziła, że chętnie by poznała tak niezwykłą osobę. Zaprosiłem ją do siebie.
Kiedy weszliśmy babcia właśnie paliła swojego cyklicznego papieroska. Kiedy nas zobaczyła machnęła ręką na powitanie i ciepło się uśmiechnęła. Powiedziałem, że przyszedłem z MAGDĄ (chciałem żeby wiedziała). Babcia zaproponowała coś do picia. Weszliśmy do kuchni, wstawiłem czajnik a Magda zapytała czy mogłaby się poczęstować papierosem. Oniemiałem! Ona nigdy wcześniej przy mnie nie paliła. Babcia, podała jej paczkę. Paliły obie. Dwie wiedźmy w jednej kuchni i ja.
Siedzieliśmy we trójkę do północy. Gadaliśmy o wszystkim. Było bardzo na luzie, wesoło i nawet odrobinę tkliwie. Odwiozłem Magdę autobusem nocnym do domu i zostałem u niej na noc, bo bardzo nie chciało mi się wracać do domu. Do niczego jednak nie doszło. Gadaliśmy jeszcze trochę, wygłupialiśmy się, trzymaliśmy za ręce i tańczyliśmy do jakiejś rzewnej melodii, która właśnie grana była w radio. Potem ja spałem na sofce, a Magda na swoim łóżku. Przyglądałem się jej jak delikatnie oddychała. Patrzyłem na nią ze wzruszeniem. Była taka subtelna, taka dziewczęca i tak pięknie uśmiechała się przez sen.
Poranek był krótki, bo całkiem niewyspani musieliśmy dobiec na zajęcia. W międzyczasie dzwonił Rysiek pytając czemu nie było mnie na ważnym treningu. Trener mnie szukał i chciał ustalać taktykę na zawody. Nie miałem szansy nic powiedzieć, bo nagle w tle odezwała się do mnie Magda. Rysiek powiedział, że teraz wszystko rozumie i szybko zakończył rozmowę. Miałem wrażenie, że ktoś podmienił mi kupla. Teraz nie był przyjacielem, a adwokatem Julki. Biegliśmy na zajęcia, padał deszcz, trzymaliśmy się za ręce. Czułem się niesamowicie szczęśliwy!
Photo by Artak Petrosyan on Unsplash