Dziś przypadkowo spotkałam cię w tramwaju. W Warszawie. Dwadzieścia lat po tym jak nasze drogi rozeszły się na zawsze. Wymieniliśmy się numerami telefonów, bo musiałam wysiąść a poczuliśmy nagłą potrzebę odnowienia kontaktu. Na pożegnanie dałeś mi pozornie niewinnego buziaka. Wszystkie wspomnienia powróciły!
HISTORIA JAKICH WIELE
Poznaliśmy się na koncercie. Pomagałeś mi znaleźć zaginioną rękawiczkę. Jedyny przejąłeś się mną, jedyny chciałeś pomóc. Potem były spacery, splecione dłonie, pierwszy dotyk, fascynacja. Oddychaliśmy sobą. Kiedy nie mogliśmy widzieć się kilka dni pisaliśmy do siebie pełne wyznań i czułości liściki, układałeś wierszyki. Uwielbiałam kiedy na mnie patrzyłeś. I uważnie słuchałeś co mam ci do powiedzenia. I nigdy mnie nie oceniałeś, nie kontrolowałeś -ufałeś bezgranicznie. Wiem, że bardzo, ale to bardzo, byłam ci bliska. Wiem, że byłeś przekonany, że to na zawsze…
Pamiętam doskonale nasz pierwszy pocałunek. Siedzieliśmy na kamiennych schodkach w parku. Powiedziałeś, że dłużej już nie wytrzymasz i pocałowałeś mnie w usta. Całus był słodki, cudowny, uzależniający. Popadłam w uzależnienie. Od ciebie. Od twoich oczu, rąk, ust, uśmiechu, pogody ducha, sarkazmu, chłopięcego czaru. Od tych kamiennych schodków nasz szczeniacki związek stał się coraz bardziej skomplikowany i napełniony żarem. Coraz bardziej poważny.
DOPADŁ NAS ŻAR UCZUĆ
Uczyliśmy się siebie. Poznawaliśmy. Pragnęliśmy. Zachłannie. Byliśmy nienasyceni, głodni i spragnieni. Eksplorowaliśmy każdy fragment swoich ciał w poszukiwaniu spełnienia. To były nasze fakultety. Zajęcia dodatkowe. Nie opuściliśmy żadnej lekcji. Zapewniałeś mi poczucie bezpieczeństwa, szacunek, szaleństwo. Dawałeś mnóstwo radości i przyjemności. Pokazałeś mi jak cudowną dziewczyną jestem. Odkryłeś we mnie kobietę, zaostrzyłeś mój apetyt na życie i pozwoliłeś rozkwitnąć. W pewnym sensie ukształtowałeś mnie.
Nasze życie nie ograniczało się jednak tylko do tych tkliwych intymnostek. Chodziliśmy na koncerty, imprezy, pomagałeś mi w geografii i wyprowadzałeś mojego psa, kiedy byłam zmęczona. Odwoziłeś mnie do domu, kupowałeś żółte tulipany i każdego dnia dawałeś odczuć, ze jestem wyjątkowa. Widziałeś we mnie tyle piękna…
DZIEKI TOBIE UWIERZYŁAM W SIEBIE
To dzięki tobie uwierzyłam w siebie tak bardzo, że przestałeś mi wystarczać. Nagle, po kilku latach zdałam sobie sprawę, że się nudzę. Dobrze, napisze to -poznałam wtedy kogoś. Wiedziałeś, prawda?
Pamiętam doskonale ten dzień. Spotkaliśmy się w Skaryszaku. Ty, ja i nasze psy. To miał być nasz ostatni wspólny spacer, bo dzień wcześniej zdradziłam cię z nim. Tak, po prostu. Bez większych wyrzutów sumienia i refleksji. Byłam bardzo młoda, trochę naiwna i przekonana, że jestem pępkiem świata. Tamten był kilka lat starszy. Tak inny od ciebie. Może właśnie to tak bardzo zawróciło mi w głowie?
ZMĘCZYŁA MNIE TWOJA MIŁOŚĆ
Kiedy powiedziałam ci, że to nasz ostatni, wspólny spacer, na ułamek sekundy, skuliłeś się w sobie. Widziałam to wyraźnie. Zrobiło mi się ciebie żal. Zrobiło mi się żal nas. Przez chwilę zastanawiałam się dlaczego nam to robię. Jakim prawem i po co. Powiedziałeś, że skoro taka jest moja decyzja nie będziesz na mnie wywierał presji. Powiedziałeś, ze mnie znasz, wiesz że jestem uparta i nie lubię zmieniać swoich planów. Ten ostatni raz, w milczeniu, odprowadziłeś mnie pod mój blok, pocałowałeś przelotnie w policzek i poszedłeś w swoją stronę.
Czasem się jeszcze widywaliśmy, mijaliśmy, spotykaliśmy na imprezach u wspólnych znajomych. Ty zjawiałeś się z jakimiś dziewczynami, ja przychodziłam z jakimiś facetami. Witaliśmy się obserwując ukradkiem i każde z nas wracało do swojego życia. Bałam się że mnie odtrącisz. Obawiałam się przyznać do tego uczucia sama przed sobą. Grałam więc obojętną i zblazowaną. Jak ostatnia kretynka.
NIE UMIAŁAM O TOBIE ZAPOMNIEĆ
Kiedy byłam na trzecim roku studiów wspólna znajoma poinformowała mnie, że przeniosłeś się na studia za granicą, jesteś znowu dziko zakochany i podobno myślisz o ślubie. Też byłam z kimś wtedy związana, ale to była porażka, a nie fajna relacja. Te nowiny wytrąciły mnie z równowagi. Popłakałam się nawet, nie mogłam dojść do siebie. Gdzieś w głębi duszy liczyłam, ze nasza historia nie skończy się jednak w ten sposób. Już wiele miesięcy wcześniej zdałam sobie sprawę z tego, że w każdym następnym chłopaku szukam właśnie ciebie…
Nic z tego. Parę miesięcy później doszły mnie słuchy, że jesteś już mężem. Mało tego, twoja hiszpańska żona spodziewa się dziecka. Świat mi runął. Mniej więcj w tym samym czasie los postawił na mojej drodze twojego byłego kumpla, najlepszego przyjaciela Maksa. Zaprzyjaźniliśmy się od nowa. Opowiadał mi dużo o tobie. Znał twoją żonę. Dobrze znał także naszą historię. Powiedział mi, że byłam Twoją największą miłością życia. I największą porażką. I że zadałam ci dużo bólu. Długo nie mogłeś dojść do siebie. Długo liczyłeś, że kiedyś się do ciebie odezwę. W końcu uciekłeś na te studia w Hiszpanii i dopiero tam odzyskałeś równowagę.
NIE UMIAŁAM SIĘ WYZWOLIĆ Z TEJ MIŁOŚCI
Wyjawiłam Maksowi, że ze mną właściwie było podobnie. Po serii rozczarowań, albo nawet chwilę wcześniej, zrozumiałam, że jedynym człowiekiem którego kochałam byłeś ty. Wyglądał na zaskoczonego i zszokowanego tym wyznaniem. Stwierdził nawet, że spieprzyliśmy sobie życie na własne życzenie. Nie zapytałam go, co miał na myśli. Widzieliśmy się kilka razy i formuła się wyczerpała. Postanowiłam zająć się swoim życiem, bo czas uciekał. Nie chciałam być singielka, bo nie leżało to w mojej naturze!
WYSZŁAM ZA MĄŻ, ZARAZ WRACAM
Półtora roku później w białej sukni przysięgałam miłość, wierność i uczciwość małżeńską Damianowi, koledze ze studiów, który był w moim typie i na którym naprawdę mi zależało. Przed ślubem trochę świrowałam. Znalazłam w internecie twój adres mailowy i nawet chciałam napisać list, ale przyjaciółka Ala odwiodła mnie od tego idiotycznego pomysłu. Na wieczorze panieńskim najpierw nawywijałam, a potem zalałam się łzami mówiąc przerażonej Alicji, że moje życie bez ciebie nie ma sensu. Kiedy wytrzeźwiałam-przeszło.
JESTEM ŻONĄ I CO Z TEGO?
Ślub się odbył. Odbyło się też weselicho na setkę gości. Wino lało się strumieniami, kapela skocznie przygrywała. Oto i ja rozpoczęłam żywot porządnej żony. Oboje dużo pracowaliśmy, podróżowaliśmy i dogadzaliśmy sobie ile wlezie. Nowe buty, kolejny flakon perfum, obiady w restauracjach, ciuchy i cała masa zbędnych rzeczy, gadżetów. Dobrze nam się wiodło. Oboje postanowiliśmy, że nie chcemy mieć dzieci, więc żyliśmy bez zobowiązań. Byliśmy podobni do siebie. Egocentryczni, lekko zblazowani i bardzo wygodni. On miał swoje tajemnice, a ja swoje. Każde z nas wiodło trochę osobne życie. Dni upywały bez ekscytacji. W skrytości ducha, tęskniłam za tobą coraz bardziej. I właśnie wtedy na siebie wpadliśmy. I wszystko odżyło na nowo. Nogi się pode mną ugięły. Ty też czułeś to samo-widziałam.
CO MAM ZROBIĆ Z TYM UCZUCIEM?
Trzymam w rękach telefon i zastanawiam się co zrobić. Zadzwonić czy nie? Liczyć, że ty pierwszy wybierzesz mój numer? A może rozczaruję się. Może nie będziesz chciał komplikacji? Może jednak kochasz kogoś tak naprawdę. Albo mocniej. A może wpadłeś do Polski tylko na chwilę i nie znajdziesz dla mnie czasu w swoim napiętym grafiku? Co powinnam zrobić, kochanie? Co mam zrobić?! Czy mam prawo wykręcić ten numer?
Zapraszam na drugą część opowiadania!
List do mężczyzny, który był moją pierwszą miłością (cz. 2 ost.)
A może lubisz opowiadania w odcinkach? Jeśli tak zapraszam tu:
Photo by lucas mendes on Unsplash
7 komentarzy
Nie powinna dzwonić bo zniszczy życie i jemu i sobie krzywdzac jeszcze jego rodzine. Powinna za to zastanowic sie nad sobą. Przemyslec dlaczego nie jest szczęśliwa i nie umie byc zadowokona z tego co ma. Zrezygnowala z niego kiedys i taknpowinno zostać.
Dziękuje Teresko :-)!
Ciepło pozdrawiam,
K
Dzwonic dzwonic jak najbardziej dzwonic . Nawet dla jednej chwili warto 🙂
Kasiu, dzwonić i co dalej? Umawiać się czy kończyć ten etap?
Kasia, ale ciagnies,z oczywiscie, ze umawiac. Ja bym pogadala, zobaczyla jak bedzie. moze czar prysnie po paru zdaniach, a moze bedzie ciekawa rozmowa. To nie znaczy, ze beda niszczyc sobie nawzajem zycie, poczuja cos, czego nie czuli oddawna. Moze ich to uskrzydli i przeniesie sie na inne aspekty zycia. Juz dla samego zdania, ktore by moglo byc wypowiedzian za 10 lat- a moglam byla isc 🙂 to warto zobaczyc .
Kasiu, dziękuję! To dobry pomysł -pójść i przekonać się co się wydarzy:-)!
Czasami warto skonfrontować sie z ideałem sprzed lat…często wtedy czar, przechowywany czule w sercu, pryska.
Ja bym jednak poradziła Bohaterce najpierw pójść do terapeuty- żeby nie przerzucała swojego bycia szczęśliwą na kogoś, tylko umiała być taka sama ze sobą.
Obecnie uważam, że nawet z tym Byłym, wymarzonym, nie stworzyłaby dobrej relacji.