Kompletnie się wszystko pomieszało właśnie wtedy, kiedy zdawało jej się, że bardziej poplątać się już nie da. Znieruchomiała. Zastygła. Opadła z sił…
Aż do tego momentu była przekonana, że ma tę sytuację, przynajmniej z grubsza, pod kontrolą. Dobrze wiedziała czego chce, czego nie i co poświęci w imię wyższych celów. Rezygnowała z miłości w imię miłości i choć było jej szalenie ciężko trochę się z tym już oswoiła. Córki miały mieć pełny dom. Miały być szczęśliwe. Miały w jak najmniejszym stopniu odczuć to gwałtowne ochłodzenie klimatu. Ale czy to zlodowacenie ich stosunków było nagłe? To był raczej długotrwały proces topnienia tej miłości, który ostatnimi latami bardzo nabrał na sile. Może to kwestia zanieczyszczenia ich wewnętrznego środowiska?
Kiedy poprosił żeby się zatrzymała, bo chce wysiąść setka myśli kotłowała się w jej głowie. Spróbować rozmawiać czy lepiej nie? Zapytać? Zatrzymać, a może jechać dalej? Co robić? Co robić? Nic nie przychodziło jej do głowy. Tak naprawdę chyba nie chciała teraz czegokolwiek się dowiadywać. Nie chciała usłyszeć żadnej odpowiedzi. Zdawała sobie sprawę, że ON resztkami sił powstrzymuje się, żeby milczeć. Takie zachowanie było ewenementem. Raczej nie miał w zwyczaju gryźć się w język. Kątem oka widziała też jak ciężko oddycha i jak bardzo napiął szczękę. Musiał być cholernie wściekły.
W końcu zrobiło się czerwone. Zatrzymała samochód, a on tak po prostu wysiadł. Bez słowa. Minął autokar, który stał obok i nie oglądając się za siebie miękkim, sprężystym krokiem poszedł sobie. Zastanawiała się gdzie idzie, po co. Do kogo zadzwoni, z kim się spotka, co zrobi. Czy wróci na noc, czy może zagra jej na nosie i nie pojawi się w domu w najbliższych godzinach? Znała dobrze te numery. Po ostrych wymianach zdań, albo w czasie jakiegoś intensywnego emocjonalnie konfliktu potrafił wyjść i zniknąć. Przecież nie tak dawno wyjechał na kilka dni nad morze i słuch o nim zaginął. To było w jego stylu. I wszystkie trzy, nawet bardzo nie zawracały sobie tym głowy.
Kiedy nie byli jeszcze małżeństwem, nigdy nie robił takich cyrków. Chyba bał się, że go pośle do diabła, że zerwie znajomość. Dobrze wiedział, że była do tego zdolna. Przypuszczała, że ten bat dobrze mu robił. Dochodziła jeszcze fascynacja. I świadomość tego, ile czasu zainwestował w to żeby ją zdobyć. Utrata -byłaby kosztowna, bo odzyskanie wiązałoby się z jeszcze większą gimnastyką, a on był w tej materii stosunkowo leniwy. Nie przyzwyczajony do takich zabiegów.
Teraz chyba nikogo nie miał. Nie przypuszczała że mógłby spotkać się z jakąś kobieta. Obstawiała raczej któregoś z kolegów. Pójdzie na kilka głębszych, a potem zanocuje na tapczanie w salonie u Marka bądź Romka. Ale nie będzie do nich dzwoniła, bo to byłoby poniżej jej godności. Nie wiedzieć czemu, w jakimś nagłym odruchu sięgnęła za telefon i nacisnęła wybieranie jego numeru. Od razu włączyła się sekretarka. -Czyli będzie jak zwykle, pomyślała. Zaparkowała auto w garażu podziemnym i wjechała windą. Drzwi do mieszkania były otwarte. Dziewczynki wyszły z pokojów. Udały, że nie zauważają braku taty. Poinformowały ją, że były już z psem a na kolację zamówiły sobie pizzę z pizzerni na rogu. Uprzedziła, że taty może dziś nie być i poszła szykować sobie ubranie na następny dzień.
Długo stałą przed szafą kombinując w co powinna się ubrać. No i czy w tej sytuacji nie odłożyć w czasie rezygnacji z pracy, bo kto wie co będzie dalej. W końcu wybrała beżowe spodnium, panterkowe czółenka i złotą, delikatną biżuterię, którą dostała od niego na dziesiątą rocznice ślubu. Świetnie wyglądała w kombinezonach. Ubierały ją. A ten szczególnie. Eksponował wszystko to, co miała ładne. Wciętą talię, smukłe, długie nogi i płaski brzuch.
Zjadła ser biały z tostem i pomidorkami koktajlowymi, przygotowała sobie sok wyciskamy ze świeżych pomarańczy, wykąpała się, ucałowała dziewczynki na dobranoc i poszła spać. Była bardziej niż pewna, że Igor nie wróci do domu na noc. I miała racje. Kiedy obudziła się chwilę przed piątą jego nadal nie było. Postanowiła zignorować ten fakt. Tak jak zignorowała wszystkie smsy i wiadomości głosowe od Pawła. Chciała odrobiny spokoju. Musiała podjąć kolejne decyzje, a sytuacja była coraz bardziej nieprzewidywalna. Czuła się bardzo samotna i jeszcze bardziej pogubiona. To będzie trudny dzień pomyślała zamykając drzwi od mieszkania.
Photo by Edwin Andrade on Unsplash